Pogrzeb
Kościół towarzyszy chrześcijaninowi podczas jego ziemskiej pielgrzymki, towarzyszy mu także na końcu jego drogi, by oddać go “w ręce Ojca”.
W celu załatwienia formalności pogrzebowych należy najpierw ustalić dzień i godzinę pogrzebu w kancelarii parafialnej, następnie przedłożyć:
- Kartę Zgonu z adnotacją z Urzędu Stanu Cywilnego.
- Zaświadczenie o przyjęciu przez zmarłego sakramentów św., jeśli zmarły był zaopatrzony poza naszą parafią.
Cmentarz parafialny
Cmentarz parafialny jest położony przy ul. Pokoju. Jest otoczony parkanem z dwoma wejściami. Na cmentarzu budowana jest kaplica, która służy parafianom. Administratorem cmentarza jest Ks. Proboszcz, a gospodarzem na cmentarzu właściciel Zakładu Pogrzebowego Pan Henryk Mryka, kóry uprzejmie przypomina wszystkim zainteresowanym o konieczności wnoszenia opłat za przedłużenie ważności grobów po upływie 20 lat. Groby nie opłacone podlegają likwidacji.
(Podstawa prawna : Ustawa z dnia 31 stycznia 1959 roku o cmentarzach i chowaniu zmarłych ( Załącznik do obwieszczenia Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 9 maja 2011 r. – poz. 687)
Do zadań osób administrujących cmentarz należy prowadzenie księgi osób pochowanych w układzie rocznikowym zawierającą następujące dane osób, których zwłoki zostały pochowane:
- nazwisko i imię
- nazwisko rodowe
- stan cywilny
- datę i miejsce urodzenia
- datę i miejsce zgonu
- informację, czy zgon nastąpił w wyniku choroby zakaźnej
- imiona i nazwiska rodziców
- datę pochowania
- dokładnie określone miejsce pochowania według planu zagospodarowania cmentarza
- ewentualnie odnotowanie faktu wydobycia, daty i miejsca ponownego złożenia szczątków
- numer ewidencyjny
- rodzaj grobu
- ostatnie miejsce zamieszkania
- numer i datę rejestracji zgonu w księgach stanu cywilnego oraz nazwę i siedzibę urzędu, który zgon zarejestrował lub numer, datę i wystawcę innego dokumentu, z którego pochodzą dane dotyczące osoby pochowanej
- imię i nazwisko oraz adres osoby, która zleciła pochowanie zwłok lub szczątków.
Karty zgonu, na podstawie których dokonano pochowania zwłok powinny być przechowywane przez co najmniej 30 lat.
Ponadto prowadzona jest księga grobów i alfabetyczny spis osób pochowanych w układzie rocznikowym.
Cmentarz jest miejscem ciszy, modlitwy i zadumy, należy więc zachować spokój i uszanować jego świętość. Wierni, których Bóg powołał do siebie, oczekują tutaj na dzień zmartwychwstania.
Dzieci w wieku do lat 7 mogą przebywać na terenie cmentarza tylko pod opieką dorosłych. Zieleń na cmentarzu podlega ochronie przed zniszczeniem. Sadzenie lub wycinanie drzew może nastąpić tylko za zgodą administratora w wypadkach uzasadnionych racjonalną gospodarką zadrzewienia oraz zgodnie z planem zagospodarowania terenu cmentarza.
Zabrania się jeżdżenia na terenie cmentarza rowerami i innymi pojazdami, chodzenia po trawnikach i grobach oraz wprowadzania psów i innych zwierząt.
Czas i rodzaj pogrzebu, rodzaj grobu, miejsce na cmentarzu uzgadnia się z gospodarzem cmentarza.
15 października – Dzień Dziecka Utraconego
Co roku traumatyczne doświadczenie poronienia dotyka około 40 tysięcy kobiet w Polsce. Rodzice bardzo często nie wiedzą, że mają prawo godnie pochować swoje dziecko i przeżyć żałobę.
Skąd dowiedzieć się, jakie prawa przysługują rodzicom, którzy doświadczyli tak traumatycznego doświadczenia jak utrata dziecka poczętego? Portal Dominikanie.pl w bardzo przejrzysty sposób podpowiadają, co należy zrobić w takich chwilach, jakie czynności prawne należy podjąć.
Dziecko martwo urodzone – czynności prawne
Decyzja, co będzie się działo z ciałem dziecka, należy do rodziców. Mogą pozostawić je w szpitalu (w tym przypadku zrzekają się prawa do rejestracji dziecka w USC) lub zdecydować o odbiorze ciałka i zorganizowaniu pochówku. Szpital w takiej sytuacji zobowiązany jest do wystawienia tzw. pisemnego zgłoszenia urodzenia martwego dziecka oraz wydania karty zgonu (niezbędnej do celów pochowania).
Dokumenty te przysługują każdemu dziecku (medycznie: płodowi, zarodkowi), bez względu na czas zakończenia ciąży. W USC rodzina otrzymuje skrócony akt urodzenia dziecka z adnotacją,że urodziło się martwe. Aktu zgonu nie sporządza się, ponieważ akt urodzenia z odpowiednią adnotacją jest jednocześnie aktem zgonu. W przypadku odmowy wystawienia w/w dokumentów przez szpital, argumentowanej np. obiektywnymi trudnościami z ustaleniem płci dziecka, rodzicom przysługuje prawo jej wskazania. Jest to tzw. „uprawdopodobnienie płci”, opierające się np. na odczuciach matki.
Prawo zapewnia możliwość godnego pochówku dziecka, które zmarło przed narodzinami.
1. Czynności w zakładzie opieki zdrowotnej (szpital, przychodnia):
W przypadku, gdy dziecko urodziło się martwe, rodzice mogą odebrać jego ciało za pośrednictwem firmy pogrzebowej. Niezależnie od długości trwania ciąży, pracownik szpitala powinien wystawić pisemne zgłoszenie urodzenia dziecka martwego. Szpital ma obowiązek przekazać zgłoszenie do USC w terminie trzech dni. Dokument ten nie jest dokumentacją medyczną, dlatego nie ma w nim rozróżnienia na poronienie i poród przedwczesny. W świetle prawa polskiego są to zawsze narodziny dziecka. Przy wypisywaniu zgłoszenia urodzenia należy pamiętać, że wszystkie rubryki muszą być wypełnione, tzn. musi być bezwzględnie wpisana płeć dziecka, określenie długości trwania ciąży, waga i długość dziecka. W przypadku, gdy nie można określić płci dziecka, szpital wystawia kartę zgonu do celów pochówku. Na jej podstawie rodzice mogą pochować dziecko na cmentarzu, na własny koszt. Jeśli tego nie uczynią, ciało dziecka zostanie pochowane we wspólnej mogile na cmentarzu.
2. Rejestracja w Urzędzie Stanu Cywilnego:
W przypadku wydania przez szpital pisemnego zgłoszenia urodzenia dziecka w celu rejestracji dziecka w USC, rodzice lub jedno z nich (jeśli są małżeństwem), stawiają się w urzędzie – z następującymi dokumentami:
- zgłoszenie urodzenia,
- dowody osobiste,
- akt małżeństwa lub akt urodzenia (dla matki panny),
- akt małżeństwa z adnotacją o rozwodzie (dla rozwódki),
- akt zgonu dla współmałżonka (dla wdowy).
Aktów nie trzeba przedkładać, jeżeli są sporządzone w tym samym urzędzie, gdzie rejestrujemy urodzenie. Urząd Stanu Cywilnego sporządza akt urodzenia z adnotacją, że dziecko urodził o się
martwe i wydaje rodzicom trzy odpisy zupełne (nie wystawia się aktu zgonu).
3. Formalności pogrzebowe:
Obecnie rodzice mają prawo pochować swoje dziecko, które urodziło się martwe, bez względu na czas trwania ciąży. Gdy lekarz nie wyda pisemnego zgłoszenia urodzenia dziecka, tylko wystawi kartę zgonu do celów pochówkowych, pochówek dokonywany jest na koszt własny rodziców.
W tym przypadku też matka dziecka nie otrzymuje urlopu ani zasiłku macierzyńskiego, nie jest wypłacany również zasiłek pogrzebowy.) W parafii – jeśli rodzice pragną pogrzebu katolickiego – zgłaszają się z odpisem zupełnym aktu urodzenia lub kartą zgonu i proszą o pogrzeb dziecka nieochrzczonego. Rytuał pogrzebowy przewiduje pogrzeb w obecności ciała dziecka.
Źródło: dominiaknie.pl/Fronda.pl
NIE ŻYJE KS. MARIAN PIOTROWSKI
Obrzędy związane z POGRZEBEM naszego byłego wikarego śp. ks. Mariana Piotrowskiego oraz modlitwy odprawiane były w kościele parafialnym pw. św. Katarzyny Al. w Toszku.
W piątek 03 lipca 2015 odbyła się EKSPORTA po zakończeniu Mszy św. i czuwanie modlitewne, zaś w sobotę 04 lipca 2015 - można było przyjść i pomodlić się, przy ciele zmarłego oraz wziąć udział w ceremonii pogrzebowej..
PO MSZY ŚW. KONDUKT POGRZEBOWY WYRUSZYŁ W STRONĘ CMENTARZA PARAFIALNEGO, GDZIE ŚP. KS. PROBOSZCZ MARIAN PIOTROWSKI ZOSTAŁ POCHOWANY.
W poniedziałek w wypadku pod Nysą zginął ks. Marian Piotrowski, nasz były wikary. Miał 55 lat.Był proboszczem toszeckiej parafii , w poniedziałek jechał do swojej rodzinnej Opolszczyzny na trzydniowe rekolekcje. Do Nysy jednak nie dojechał. Wypadek miał miejsce między Pakosławicami a Sidziną. Proboszcz, który sam prowadził auto zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Na miejsce przyjechała straż pożarna i karetka. Mimo wysiłków ratowników medycznych kierowca zmarł w drodze do szpitala. Ksiądz Piotrowski święcenia przyjął w 1985 roku w Opolu. Od 1995 roku był proboszczem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Toszku, od 2002 roku – wicedziekanem, Trzy lata temu został dziekanem dekanatu Toszek. Był także ojcem duchownym neoprezbiterów. Będąc wikarym naszej parafii wielokrotnie podejmował on wiele działań, które służyły dobru i wzrostowi Naszej Wspólnoty.
Śp. Ks. Mariana Piotrowskiego polecajmy w naszych modlitwach Bożemu Miłosierdziu.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!
REQUIESCAT IN PACE !
Pożegnaliśmy Ks. Alojzego Borkowskiego
Miał wielkie doświadczenie duszpasterskie...
Tak powiedział o śp. księdzu Alojzym Borkowskim celebrujący liturgię pogrzebową ks. biskup senior Jan Wieczorek . W Eucharystii wzięło udział wielu księży, którzy na swojej drodze spotkali księdza Alojzego, pogrążona w smutku rodzina, przedstawiciele władz samorządowych, parafianie nie tylko z Kalet. W liturgii pogrzebowej uczestniczyli także parafianie z Parafii pw. św. Małgorzaty w Bielsku Białej Kamienicy, gdzie przez wiele lat był proboszczem. Ks. biskup podczas rozpoczęcia Mszy św. prosił Boga, by otwarł zmarłemu Kapłanowi bramy raju, by mógł wrócić do ojczyzny, w której już nie ma śmierci, a panuje radość. Podczas homilii zaś zwracał się z prośbą do Pana, by Ks.Alojzego przygarnął do wspólnoty światłości i radości życia wiecznego. Ks. bp Wieczorek przypomniał zebranym datę urodzin i chrztu ks. Borkowskiego: urodził się 4 czerwca 1923r., a ochrzczony był 17 czerwca 1923 r. i wtedy stał się uczniem Jezusa zanurzonym w drogę, prawdę i krzyż. Nawiązał również do swoich osobistych spotkań z ks. Alojzym. Doceniał jego posługę duszpasterską szczególnie podkreślał jego dyspozycyjność w każdej chwili, wspomniał, że był kapłanem na emeryturze, który cieszył się dobrym zdrowiem i niejednokrotnie był jak zapasowe koło w samochodzie - zawsze chętny do pomocy. Podkreślił, że Ks.Alojzy Borkowski pozostanie w naszej pamięci jako kapłan radosnego spojrzenia.
Wszyscy zgromadzili się, by otoczyć modlitwą ś.p. Ks. Alojzego, by ofiarować za Niego Mszę św., by przyjąć Komunię i i podziękować Bogu za życie tego wspaniałego Kapłana, wypełnione sumienną służbą. Na zakończenie eucharystii Zmarłego żegnali Kapłani, m.in. ks.dziekan Klaudiusz Kłaczka i obecny proboszcz parafii w Bielsku Białej Kamienicy - ks. kan.Władysław Droździok. Zostało również odczytane słowo bp. gliwickiego Jana Kopca. Nawiązał w nich do słów św. Pawła, gdzie czytamy, że nikt nie żyje dla siebie, ani nie umiera dla siebie. „Otwierajmy nasze serca na słowo Boga, abyśmy w trudnych chwilach znaleźli światło w naszych wątpliwościach pewność płynącą z wiary, a w smutku pociechę.”
Na zakończenie ks.Proboszcz Wojciech Ciosmak podziękował wszystkim, którzy towarzyszyli ks. Alojzemu w jego ziemskiej drodze i których Bóg postawił na drodze Jego kapłańskiego życia. Zwłaszcza ks. Bp. Janowi Wieczorkowi za Mszę św. i obrzędy pogrzebu, za częste odwiedziny w szpitalu i w domu, Ks. Kan. Władysławowi Droździokowi, prob. z Bielska Białej Kamienicy, wikarym z Parafii Kamienica: ks. Zygfrydowi Wieleba i Franciszkowi Lipa, pochodzącemu z Kamienicy ks. Mirosławowi Brutkowskiemu. Szczególnie podziękowania skierował dla Pani Ewy Nowak, która przez 54 lata była gospodynią od początku proboszczowania aż do ostatnich chwil życia. Dziękował także paniom: Jadwidze, Irenie i Panu Antoniemu oraz całej jego rodzinie za stałą pomoc o każdej porze dnia i nocy. Wszystkim kapłanom z Dekanatu Woźnickiego, kapłanom z diecezji :Gliwickiej, Bielsko - Żywieckiej i Katowickiej. Delegacji i parafianom z parafii św. Małgorzaty w Bielsku - Białej Kamienicy; p. Burmistrzowi Klaudiuszowi Kandzi i przewodniczącemu Rady Miejskiej panu Eugeniuszowi Ptak, rodzinie: bratowej, bratankom i znajomym z Cieszyna; wszystkim delegacjom z Kalet, p. organiście, p. kościelnemu i szafarzom wraz z całej służbie liturgicznej,orkiestrze, dzieciom, młodzieży i dorosłym, p. dr. Bilińskiemu i pielęgniarkom: p.Edycie, p. Agnieszce i p. Dorocie, lekarzom i pielęgniarkom Szpitala św. Kamila Zakonu OO Kamilianów w Tarnowskich Górach. Wszystkim sąsiadom, znajomym i zebranym na pogrzebie.
Dodał, że Ks. Alojzego będziemy pamiętać jako Kapłana szczególnie zaangażowanego w życie parafii, to Kapłan,który otrzymał wiele darów i korzystał z nich, ubogacając także innych. Przez długi okres kapłańskiego życia był punktem odniesienia i nadziei dla wiernych, także księży odpowiedzialnych za przekaz wiary. Trudne wyzwania ujawniały zawsze gorliwość i umiejętności ofiarnego Jego serca. Ks.Proboszcz dziękował zmarłemu Kapłanowi za to wszystko, za lata współpracy z naszej parafii i daru odczuwalnej obecności Chrystusa w codziennym posługiwaniu. Dziękował także za te wszystkie wysiłki w celu właściwego rozumienia otrzymanego skarbu wiary, wysiłki, które w sposób szczególny uwidaczniały się w głoszeniu Dobrej Nowiny, sprawowaniu sakramentów świętych. Trudne wyzwania ujawniały zawsze gorliwość i umiejętności ofiarnego Jego serca. Jako kapłan prowadził wielu parafian po drogach wiary, nieustannie przypominał , że tak naprawdę tylko „żyjąc mocą chrztu odnawiamy naszą wiarę, żyjąc mocą chrztu porzucamy życie stare, żyjąc mocą chrztu, dróg Kościoła wciąż szukamy, aby światło Ewangelii przeniknęło wszystkich nas”..Ks. Alojzy był nadzwyczaj zasłużonym dla Kościoła kapłanem. Mamy w sercu i pamięci wciąż wyraźne wspomnienie Kapłana, którego rozmodlenie, prawdziwa miłość i wielka gorliwość w służbie Chrystusowi i drugiemu człowiekowi była codziennym życiem. To nie doświadczenie i wiedza, ale właśnie miłość do Boga i człowieka warunkowała to, że rozumiał ludzi. Często posługiwał w konfesjonale, próbował chronić przed złem, grzechem czy zniechęceniem i bezradnością, umacniał też tych, którzy byli mocni, wskazywał taką drogę, by żyli jeszcze szlachetniej. Miał zawsze czas dla drugiego człowieka i na pewno miał czas dla Boga. Tak postępował też błogosławiony Jan Paweł II, którego osobiście znał nasz zmarły Kapłan. Ks. Alojzy swoją troskę o parafian wyrażał poprzez pracowitość, ofiarną bezinteresowną służbę oraz swoją fizyczną obecność wśród nas. Z wielkim zaufaniem powierzali Mu swoje wątpliwości, obawy i prowadzenie duchowe także kapłani dekanatu woźnickiego, przez wiele lat był ich ojcem duchownym. Był osobą, która ukazywała parafianom drogę wzrastania w wierze i miłości do Chrystusa. Uważał,że w życiu najważniejsze jest trzymanie się zobowiązań kapłańskich i służba innym.
Po nabożeństwie kondukt żałobny odprowadził trumnę z ciałem śp. księdza Alojzego na nasz cmentarz, gdzie został pochowany.
Śp. Ks. Alojzego Borkowskiego polecajmy w naszych modlitwach Bożemu Miłosierdziu.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!
REQUIESCAT IN PACE !
Ks. Alojzy urodził się w 4.06.1923r. w Cieszynie, Święcenia kapłańskie przyjął 25 .06.1950 r. w Katowicach. W latach 1950 - 1951 był wikarym w Cieszynie, Michałkowicach, Knurowie i Żyglinie. Od roku 1951 do 1956 był wikarym w Katowicach - Dębie. W latach 1956 - 1960 pracował jako wikary w Kaletach. W roku 1960 został mianowany proboszczem w Bielsku - Białej - Kamienicy. W 1989 roku przeszedł na kapłańską emeryturę i przybył do Kalet jako rezydent. Przez cały czas starał się pomagać w duszpasterstwie nie tylko w parafii,
Na ścianie jego pokoju pozostał Jego krzyż prymicyjny i obraz patrona
podarowany mu przez parafian podczas kolędy...
Pogrzeb
Bóg zapłać wszystkim, których Bóg postawił na drodze kapłańskiego życia ks. Alojzego. Zwłaszcza ks. Bp. Janowi Wieczorkowi za Mszę św. i obrzędy pogrzebu, za częste odwiedziny w szpitalu i w domu, Ks. Kan. Władysławowi Droździokowi, prob. z Bielska Białej Kamienicy, wikarym z Parafii Kamienica: ks. Zygfrydowi Wieleba i Franciszkowi Lipa, pochodzącemu z Kamienicy ks. Mirosławowi Brutkowskiemu. Szczególnie podziękowania dla Pani Ewy Nowak, która przez 54 lata była gospodynią od początku proboszczowania aż do ostatnich chwil życia.Paniom Jadwidze, Irenie i Panu Antoniemu oraz całej jego rodzinie za stałą pomoc o każdej porze dnia i nocy. Wszystkim kapłanom z Dekanatu Woźnickiego, kapłanom z diecezji :Gliwickiej, Bielsko - Żywieckiej i Katowickiej. Delegacji i parafianom z parafii św. Małgorzaty w Bielsku - Białej Kamienicy; p. Burmistrzowi Klaudiuszowi Kandzi i przewodniczącemu Rady Miejskiej panu Eugeniuszowi Ptak.,rodzinie: bratowej, bratankom i znajomym z Cieszyna; wszystkim delegacjom z Kalet, p. organiście, p. kościelnemu i szafarzom wraz z całej służbie liturgicznej,orkiestrze, dzieciom, młodzieży i dorosłym, p. dr. Bilińskiemu i pielęgniarkom: p.Edycie, p. Agnieszce i p. Dorocie, lekarzom i pielęgniarkom Szpitala św. Kamila Zakonu OO Kamilianów w Tarnowskich Górach. Wszystkim sąsiadom, znajomym i zebranym na pogrzebie. Niech Dobry Bóg za wszystko stokrotnie wam wynagrodzi.
Pogrzeb ks. Lucjana Mazura
3.04.2011 w naszym parafialnym w Kaletach przeżywaliśmy uroczystość 50-lecia kapłaństwa Ks. Lucjana Mazura. Była to wielka radość dla wielu parafian, którzy licznie zgromadzeni pełnym radości sercem wyśpiewali wdzięczne Te Deum za bezmiar łask Bożego Serca, które w okresie półwiecza spłynęły na Księdza Jubilata, a przez niego na wiernych, którzy korzystali z jego kapłańskiej posługi. Nikt nie spodziewał się wtedy, że tak szybko dotrze do nas informacja o nagłym przerwaniu Jego ziemskiego pielgrzymowania przez życie w dniu 30 października 2012 r., nikt nie spodziewał się, że Chrystus zechce Go w kaplicy klasztoru w Wiedniu, w ostatnim dniu października spokojnie, jakby w modlitewnym śnie, przeprowadzić na drugi brzeg.
W piątek, dnia 9 listopada br. o godz. 12.00 w kościele w Stadnikach została odprawiona Msza św. żałobna, której przewodniczył Ks. Kardynał Stanisław Nagy, SCJ - kapłan Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego. We Mszy św. uczestniczyło licznie zgromadzone duchowieństwo- członkowie Dystryktu ACR z przełożonym ks. Andrzejem Wośko, klerycy, Rodzina i parafianie z Kalet z Ks.Proboszczem Wojciechem Ciosmakiem, władzami naszego miasta, delegacją Dzieci Maryi, Liturgicznej Służby Ołtarza oraz szkoły. Był obecny także ks. Franz Jozef Kűhn SCJ oraz przełożony domu wiedeńskiego ks. Stanisław Leszczyński. Wszyscy zgromadzeni prosili Boga o szczęśliwą dla Ks. Lucjana wieczność, ale przede wszystkim ponownie wyśpiewali sercem wdzięczne Te Deum za zrealizowane i pełne dobrych owoców życie zmarłego Kapłana, który przeżył 76 lat życia, w tym 59 lat życia zakonnego i niemal 52 lata kapłaństwa. Chociaż od nas odszedł, dziękowaliśmy Bogu za łaski, którymi go przyozdobił, za czyny, których łaską Bożą wsparty dokonał, a które idą za nim według słów: Błogosławieni umarli, którzy w Panu umierają, albowiem uczynki ich za nimi idą (Apok. 14, 13) – te jego czyny są nam drogowskazem, uczą nas, jak my mamy działać i pracować .
Podczas homilii wygłoszonej przez Ks. Kazimierza Sławińskiego, ojca duchownego Wyższego Seminarium Misyjnego w Stadnikach, przywołano wiele faktów z życia zmarłego Ks. Lucjana. Zebrani na żałobnej uroczystości usłyszeli, że zmarły Kapłan z wytęsknieniem oczekiwał na powrót Pana, często powtarzał, szczególnie w ostatnich latach, że chciałby już odejść. I odszedł z różańcem w dłoniach. Całe życie zakonne i kapłańskie Ks. Mazura zmierzało do tego istotnego momentu spotkania z Panem i było oczekiwaniem na Jego przyjście, nie dziwi więc nikogo fakt, że Jezus zastał Go w kaplicy podczas modlitwy. Tam odszedł do wieczności. Jego życie to wiele godzin trwania na modlitwie, gdy po skończonych rekolekcjach czy misjach długie chwile spędzał przed Najświętszym Sakramentem w kaplicy domu misyjnego w Tarnowie , w Maria Martenthal i Neustadt w Niemczech, ostatnio w kaplicy domu zakonnego w Wiedniu. Wiele razy jego współbracia zastawali go w pokoju lub w kaplicy z różańcem w ręku albo leżącego krzyżem. Dla kapłanów, patrzących z boku i świadków Jego życia, nie ma najmniejszej wątpliwości, że w bolesnych doświadczeniach właśnie tu czerpał siłę, stały entuzjazm i zapał i że stąd pochodziło jego wciąż żywe pragnienie, by „innych wprowadzać w światłość Chrystusa”.
Urodził się 24 listopada 1936 r. w Kaletach. Pierwsze śluby zakonne złożył 2 września 1953 r. w Stadnikach. Rozpoczynał posługę zakonną i kapłańską w niełatwych czasach. Lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku były znaczone w Polsce szczególnym nasileniem walki z Kościołem i jego strukturami. Ks. Sławiński wygłaszający Słowo Boże stwierdził, że był to okres terroru stalinowskiego, który dla wiernych wyznawców i sług Chrystusa niejednokrotnie oznaczał szykany, więzienie, a nawet i śmierć. I to wtedy właśnie jako trzynastoletni chłopiec młody Lucjan wyruszył we wrześniu 1950 r. do Krakowa, by rozpocząć naukę w seminarium, z którego po dwóch latach przeszedł do Stadnik i tam po odbyciu rocznego nowicjatu wraz z kilkoma współbraćmi złożył pierwsze śluby zakonne. Wnet przeżył rozwiązanie Małego Seminarium w Krakowie, do którego wcześniej uczęszczał i wynikające z tego trudności ze zdaniem matury (złożył ją dopiero po latach systemem eksternistycznym w Tarnowie), później doświadczył tragedii odbierania przez ówczesne władze niektórych domów Zgromadzenia, co budziło w jego sercu i umyśle niepewność jutra. Te doświadczenia życiowe sprawiły, że zaostrzyła się jego wrażliwość jako młodego adepta kapłaństwa, sytuacje te pozostawiły ślad także na zdrowiu Ks. Lucjana.
Było nam jako parafianom z Kalet miło usłyszeć, że Ks. Lucjan Mazur był długoletnim i bardzo cenionym misjonarzem krajowym w Polsce i w DDR (wschodnich Niemczech). W latach 1972-77 i 1980-83 był Dyrektorem Misji Krajowych. Od najwcześniejszych lat swego kapłaństwa, mając głębokie pragnienie, by jak najpełniej odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu, włączył się do grupy misjonarzy krajowych, a potem przemierzał niemal całą Polskę od wschodu do zachodu i od Tatr po Bałtyk, by wygłosić około 600 serii misji i rekolekcji. Ks. Lucjan z przekonaniem i werwą przemawiał nie tylko z ambony, ale z taboretu, z krzesła, z ławki kościelnej, aby każdy mógł go bez trudu zobaczyć i usłyszeć kazania często przeplatane śpiewem, wzmacniane przykładami z życia codziennego i dostosowane do realiów ówczesnego społeczeństwa. Jego kazania wywoływały często reakcję ze strony ówczesnych władz komunistycznych, które domagały się od prowincjała uciszenia misjonarza lub przeniesienia do innej pracy. Ks. Lucjan był wielu ludziom znany po grubym zeszycie, który miał zawsze przy sobie w czasie kazań. W tym legendarnym zeszycie znajdowały się wycięte z gazet różne teksty, które wykorzystywał do swoich kazań i konferencji. W ten sposób ukazywał ludziom absurdy władzy tamtych lat. Wierni go chętnie słuchali, a młodzi ludzie wypełniali świątynie po brzegi.
Podczas żałobnego kazania dowiedzieliśmy się, że zmarły Kapłan do końca życia wspominał, że jego marzeniem był wyjazd na dalekie misje. Zdanie jednak przełożonych w tym względzie było odmienne. Może dlatego, skoro tylko nadarzyła się możliwość, rozpoczął wyjazdy poza zachodnią granicę Polski, najpierw od 1974 r. sporadyczne i krótkotrwałe do dostępnej wówczas wschodniej części Niemiec, a potem, od 1983 r., już na stałe do Niemiec Zachodnich. Przeżył wiele trudnych sytuacji w walce o uzyskanie od ówczesnych władz państwowych zezwolenia na wyjazd, ale wytrwale dążył do celu, by również tam realizować orędzie Nowej Ewangelizacji, głosić orędzie o niezmierzonej miłości Bożego Serca, któremu tak bardzo zaufał. Cieszył się każdym sukcesem w pracy rekolekcyjno-kaznodziejskiej na terenie Niemiec, ale ze szczególnym upodobaniem opowiadał o swej pracy jako proboszcza czy to w diecezji Osnabrück czy Trier, a potem w Austrii w archidiecezji wiedeńskiej, dokąd został skierowany w 1989 r. i gdzie pracował na różnych stanowiskach aż do końca swej ziemskiej pielgrzymki. Równocześnie zajmował się „Rodzinami Serca Jezusowego" w całej Austrii. Ostatnio pomagał na parafiach w Wiedniu i okolicy będąc członkiem sercańskiej wspólnoty.
Zdaniem głoszącego homilię zmarły Ks. Lucjan na rzeczy materialne nie zwracał uwagi: świadectwem tego jest jego pokój, w którym prócz biurka, dwóch krzeseł, niemal pustej szafy i etażerki z kilkoma książkami (a czytał ich bardzo wiele) nie znajdzie się nic więcej. W ciągu ponad 30 lat pobytu w rejonie Niemiec i Austrii nie zakupił czegoś dla własnego użytku. Niemal szczycił się tym, że wszystko co miał z ubrania, bielizny i obuwia pochodziło z darów. Był skrupulatny w sprawie rozliczeń finansowych. Jako człowiek o twardym i z natury nieustępliwym charakterze, wkładał wielki wysiłek w to, by ostatecznie zawsze akceptować bez szemrania wolę przełożonych. Szczerze kochał i praktykował życie wspólnotowe. Modlił się często o powołania zakonne i kapłańskie i do modlitwy tej zachęcał innych. Ks. Lucjan Mazur był bardzo uznanym i szanowanym kapłanem, którego cenili zarówno wierni, poleceni Jego duszpasterskiej pieczy, jak i księża, którzy z Nim współpracowali. Był pracowity, bezpośredni i zatroskany o swoich wiernych. Charakteryzował się także wielką pogodą ducha, otwartością, gościnnością, uśmiechem i żartem.
Uczestnicy ceremonii pogrzebowej, otaczając trumnę Ks. Lucjana, wyrazili wdzięczność za wszelkie dobro, którego był nosicielem, za Jego obecność. Niech Pan będzie Jego wieczną nagrodą i zanurzy Go na zawsze w swoim Sercu, któremu służył wiernie i z oddaniem.
Ks. Proboszcz Wojciech Ciosmak
Wspomnienie o siostrze Marii Aldegundis
Ś.P. SM. ALDEGUNDIS - HELENA NOWAK
( *25.02.1929 r. - + 04.01.2013 r.)
Urodziła się 25 lutego 1929 roku w Kaletach w katolickiej rodzinie Pawła i Gertrudy zd. Konieczny, jako drugie dziecko z siedmiorga rodzeństwa. Pierwszą Komunię św. i sakrament bierzmowania przyjęła w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Józefa w Jędrysku.
Od 1936 roku uczęszczała do polskiej szkoły podstawowej, którą ukończyła w latach okupacji w roku 1943 w języku niemieckim. W marcu 1945 roku rozpoczęła naukę w 3 letniej Żeńskiej Szkole Zawodowej w Tarnowskich Górach, którą ukończyła egzaminem czeladniczym z krawiectwa. Następnie przez sześć lat pracowała jako ekspedientka w sklepie tekstylnym
w Kaletach. W tym czasie żywo i ofiarnie wykazywała swój udział w Sodalicji Mariańskiej, gdzie formowała się jej duchowość maryjna. Głęboko w sercu dojrzewało w niej ziarno powołania i pragnienie pełnej przynależności do Jezusa.
Dnia 15 lutego 1954 roku spełniło się to jej gorące pragnienie i wstępuje do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP NP w Katowicach - Panewnikach. Już następnego roku w maju otrzymała habit zakonny oraz imię siostra Maria Aldegundis. W lipcu 1956 r. złożyła swoje pierwsze śluby zakonne. Po ślubach, pozostając w Domu Prowincjalnym w Panewnikach, podjęła posługę wśród dzieci jako katechetka dojeżdżając do Podlesia i Ochojca. W lipcu 1962 r. złożyła wieczystą profesję.
W Zgromadzeniu ukończyła Kurs Katechetyczny I i II stopnia oraz Wyższy Instytut Katechetyczny dla Sióstr Zakonnych w Krakowie. W 1969 roku ukończyła także kurs Szycia w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego we Wrocławiu zwieńczony Dyplomem Mistrza Krawieckiego. Poza pracą katechetyczną ofiarnie i z niezwykłą kompetencją służyła siostrom jako wykwalifikowana krawcowa w szwalni w Panewnikach.
Przez kilka lat służyła także jako prefekta kandydatek, czyniąc tę posługę z wielką miłością i matczyną troską. W roku 1974 skierowana na placówkę do Rydułtów podjęła obowiązki katechetki i przełożonej domu. Z kolei już po roku została przeniesiona do domu zakonnego w Wiązownej – przynależnej terytorialnie do prowincji warszawskiej, gdzie pełniła obowiązki przełożonej domu. Pani Apolonia Bogucka mieszkanka Wiązownej pisze o siostrze w liście: „Siostra po sobie zostawiła jak najlepsze wspomnienia. Zawsze dzielna, uśmiechnięta, dla wszystkich miała czas, każdego zauważyła. Niech za to Dobry Bóg Siostrze wynagrodzi.”
W 1981 roku została przeniesiona na placówkę do Komorowa, gdzie posługiwała również wspólnocie jako przełożona. W latach 1979 – 1982 była równocześnie radną prowincjalną Prowincji Warszawskiej.
We wrześniu 1982 roku siostra Maria Aldegundis powróciła do Prowincji Katowickiej,
gdzie nadal posługiwała wśród dzieci jako katechetka, pełniąc jednocześnie obowiązek przełożonej domowej w Jastrzębiu Zdroju. Już wtedy dała się jej we znaki choroba (częściowy paraliż ust), która uniemożliwia siostrze prowadzenie katechezy, po roku pobytu w Jastrzębiu we wrześniu 1983 roku siostra powróciła do Panewnik, by podjąć obowiązki krawcowej w szwalni Domu Prowincjalnego. Służbę tę podjęła w duchu miłości służebnej, jak prawdziwa służebniczka, mimo monotonii szarości dnia pracowała cicho, w rozmodleniu, z życzliwością i uśmiechem, cierpliwie, pełna wewnętrznej i zewnętrznej harmonii z miłością posługiwała Chrystusowi w siostrach, które często pukały do drzwi szwalni prowincjalnej.
Chorobę i cierpienia, które stawały się coraz bardziej dotkliwe, siostra znosiła w cichości
i cierpliwości. Na miarę nikłych już fizycznych możliwości starała się pomagać jeszcze słabszym od siebie siostrom w Domu św. Anny, do którego przybyła w 2004 roku. Ten ostatni ziemski przystanek w swoim życiu przeżywała niezwykle intensywnie, była gorliwa w modlitwie, poświęcała na nią bardzo dużo czasu, potrafiła z łatwością dzielić się duchowymi treściami, ubogacając tym wspólnotę i ożywiając siostrzane rekreacje.
W ostatnim czasie, kiedy już mocno opuściły ja siły, wykazywała ogromną wdzięczność za każdą najdrobniejszą wyświadczoną przysługę, bardzo świadomie przeżywała swoją Kalwarię w łączności z Boskim Oblubieńcem. W ostatnim dniu jej ziemskiej pielgrzymki, 4 stycznia 2013 roku w pierwszy piątek miesiąca, po Mszy świętej i przyjęciu Komunii świętej cicho i spokojnie odeszła do wieczności, w 84. roku życia i 57. ślubów zakonnych. Niech Dobry Bóg przyjmie z radością do Niebieskiej Ojczyzny swoją wierną i kochającą Go całym sercem służebniczkę.
R. i P.